Witam serdecznie na stronie poświęconej działalności misyjnej w Limie, stolicy Peru, Diecezja Lurin.
środa, 25 grudnia 2013
wtorek, 24 grudnia 2013
Przedświąteczna codzienność...
Umiłowani Przyjaciele!
Wybaczcie mi znów długie milczenie - codzienność misyjna
co rusz niesie niespodzianki i wyzwania, którym nie zawsze łatwo sprostać,
które nas nierzadko zaskakują i dla których rozwiązań często szuka się na
kolanach...
Po powrocie (oprócz wysiłku by posunąć coś do przodu na
policji w sprawie kradzieży), po
odwiedzinach naszych rodaków w jednym z
więzień zajęta byłam organizowaniem spotkań i formacyjnych dni skupienia dla
młodzieży, planując już terminarz i tematy szkoleń na przyszły rok.
Przez wiele tygodni intensywnie towarzyszyłam jednej
młodej dziewczynie - Rocío- z Villa el Salvador w jej wizytach w szpitalu, jako
że przygotowuje się do bardzo poważnej
operacji - sam temat tychże przygotowań opiszę w osobnym rozdziale na moim
blogu - jedno z większych zmagań i doświadczenie bezsilności wobec tutejszej
służby zdrowia.
Dwa tygodnie temu byłam zaproszona wraz z moimi dziećmi
na Mikołajki do ambasady polskiej w Limie, a na koniec - już w dniu Wigilii
przeprowadziliśmy z młodzieżą większą akcję, której daliśmy nazwę "Kolacja
Bożonarodzeniowa", wspomagając kilka rodzin najuboższych (z tzw. ubóstwa
ekstremalnego) żywnością potrzebną na przygotowanie uroczystej świątecznej
kolacji wigilijnej. Przygotowywaliśmy to intensywnie już od jakiegoś czasu.
Po drodze rozmowy, mnóstwo rozmów z potrzebującymi,
których tu nie brakuje, a którym czasem wystarczy by ich wysłuchać, pokrzepić
dobrym słowem, dać nadzieję. I chorzy, prośby o pomoc w zakupie leków czy
konieczność dotarcia z nimi do dobrego lekarza. I nawet nie wiem jak Pan Bóg mi
ich powierzał stawiając na mojej drodze.
To wszystko złożyło się na ostatnich sześć tygodni mojej
posługi misyjnej w Peru, posługi intensywnej i pełnej zmagań, ale i pełnej
wdzięczności dla Pana, który z taką czułością pochyla się nad każdym ze swych
dzieci.
Zaniedbałam Was długim milczeniem, za co przepraszam,
równocześnie zapewniając o serdecznej pamięci zawsze i o modlitwie za Was!
Zapewniam Was też o wielkiej wdzięczności za każdego/-ą z Was, za każde choćby
maleńkiej słowo które tu od Was dociera i pokrzepia serce radością,
przypominając że jest ktoś, że jesteście Wy, którzy modlicie się za mnie i za
tych maluczkich tu! Czuję Waszą obecność aż tu i dziękuję za każdy choćby
najmniejszy okruch modlitwy, która kto wie jakich cudów tu dokonuje !! Dziękuję
za tę wspólnotę modlitewną i każdą Waszą pomoc!!
Niech Bóg Was błogosławi i Wasze Rodziny.
piątek, 22 listopada 2013
Peru, tuż po przylocie...
Drodzy Przyjaciele mojej pracy misyjnej w Peru!
Serdecznie Was pozdrawiam już z ziemi Inków! Gdy zakładałam tę stronę moim pragnieniem było by wiadomości z "pola mojej
bitwy" mogły docierać do Was na bieżąco, byście mogli je poznać i
wspierać modlitwą to wszystko co Pan kreśli na tej drodze każdego dnia... Blog powstał podczas pobytu
na moich wakacjach w kraju, które dość intensywnie spędzałam z Najbliższymi.
Czekałam zatem powrotu, bo bardziej autentyczne są relacje i obrazy które
tworzy codzienność tu w Peru - bez geograficznych przeskoków jedynie w
wyobraźni i na fali "przypomnień". Czekałam na powrót by zaczął
pisać - a tymczasem - Wy nadal musicie
czekać - ponieważ w drodze powrotnej przytrafiła mi się przygoda, która
sparaliżowała póki co moje życie tu.
Otóż już w Limie, w drodze z lotniska do
Domu Misjonarzy w którym mieszkam zostałam napadnięta i okradziona - w czasie
gdy jechaliśmy taksówką (nota bene "zaufaną" taksówką, wysłaną z parafii),
nieoczekiwanie włamał się do środka mężczyzna i w mgnieniu oka wyrwał mi plecak
- niestety z cenną zawartością osobista i dla mojej pracy misyjnej, bo jak
wiadomo - na takie dłuższe podróże to co najważniejsze mieści się właśnie w bagażu podręcznym (trochę tak by móc to na bieżąco "mieć na oku")....
W momencie kradzieży nie było nawet mowy o jakimś ruchu, bo to była grupa
dobrze zorganizowana i jak tu coraz częściej słyszę - "winnam się cieszyć, że jestem cała i zdrowa".... Trudno wyczuć, czy nas śledzili od lotniska i
tylko "uderzyli" w tej dzielnicy i w miejscu dla nich dogodnym....
Faktem jest ze złodziej był specjalistą, jakich zresztą w Peru nie brakuje-
niska edukacja lub jej brak w połączeniu z biedą doprowadzają ludzi do bardzo
skrajnych czynów.
W Peru kradzieże są na porządku dziennym, jest ich tyle, że
gdy poszłam zgłosić to wydarzenie na policji, spisano protokół, powiedziano mi,
ze czasem ktoś coś przynosi z wyrzuconych i znalezionych gdzieś w parku na
wysypisku śmieci lub na stacji benzynowej rzeczy... wiec raczej znaczyło to
tyle, ze można nie mieć nadziei lub ze sprawa zamknie się na etapie wpisanego w
komputer zgłoszenia kradzieży... Wiec próbowałam przez te dni zrobić wszystko
co w mojej mocy, a raczej "nie-mocy", bo sprawa kradzieży jest w Peru
zupełnie beznadziejna. Próbowałam dotrzeć do czegoś co mi skradziono, już
niemal "stając na głowie" - i próbując nie tracić nadziei i uporać się z szokiem i jakaś trauma, którą w sobie od tamtego wieczora czuje, czując
nieustanny lek.
Nie chciałam wam o tym pisać, by Was nie niepokoić, jest
jednak prawdą, że z jednej strony przecież po to ten blog powstał, by Wam przybliżyć blaski i cienie mojego życia tu. Z drugiej strony - właśnie w takim
momencie konkretnej próby i zmagań bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje Waszej obecności i wsparcia modlitewnego. Po trzecie - wydarzenie to, choć smutne, ale
pozwoliło mi "od środka" zobaczyć ogromny problem tego kraju i
tutejszej ludności - każdy z moich rozmówców (a było ich w tych dniach wielu),
opowiadał mi ile razy już i w jaki sposób został okradziony.... Ojej, pisać by
książki!!
Pewno do tematu jeszcze wrócę
- bo go poznaje i szeroko otwieram oczy ze zdumienia!!!! A póki co proszę o cierpliwość i o intensywna
modlitwę, by jednak coś z "moich" rzeczy się jakoś odnalazło i by
mogły służyć mi w pełnieniu z oddaniem mojej posługi misyjnej. Dziękuje Wam!
Z Panem Bogiem ! Pozdrawiam - Kasia
poniedziałek, 4 listopada 2013
Diecezja Lurín
Mieszkam i pracuję na
południu Limy w diecezji Lurin – jednej z czterech i najmłodszej diecezji
stolicy. Diecezję tą zamieszkuje ok. dwóch i pół miliona mieszkańców, którym
posługuje zaledwie 40, no może w porywach 45 kapłanów – to nie za wielu, zwłaszcza
że mamy prawie 40 parafii, które liczą od 10 do 100 tysięcy mieszkańców... Pracy jest ogromnie dużo, więc jako misjonarka staram sie dotrzeć z Dobrą Nowiną tam, gdzie jest największe ubóstwo i największe potzreby...
Jedna parafia to
przeważnie jeden kościół i kilka kaplic. Są one z reguły bardzo proste ale ich
konstrukcja zawsze jest dostosowana do występujących w tym obszarze ruchów
tektonicznych.
Diecezja składa się z
trzech dzielnic – Villa el Salvador, Santa Maria del Triumfo y San Juan de Miraflores,
i są to dzielnice bardzo biedne – to takie niekończące sie morze małych
budyneczków, a w każdym z nich mieszka nawet po kilkanaście osób. Domki te
przylegaja jeden do drugiego, a ponieważ są z drewna, lub trzciny, wszystko
slychać co dzieje się lub mówi w domu sąsiada.
Jak więc wyobrazić sobie jakąś prywatność?
czwartek, 10 października 2013
Witam na blogu
Witam serdecznie wszystkich na moim blogu :)
Pragnę na jego "stronach" podzielić się moim
spojrzeniem na Peru, spojrzeniem od strony mojej posługi, jaką jest działalność
misyjna, a raczej - służba Panu Bogu w (i wśród) ubogich.
Będzie to zapewne spojrzenie subiektywne ale
bezpośrednie, dotykajace tego o co się „potykam”, żyjąc i pracując wsród
najbiedniejszych w slamsach, tego czym i jak żyją ludzie, ich zwykłego życia,
ich problemów, ich zmagań - i moich zmagań z tutejszą kulturą, jej jakimś
"własnym tempem", jej kontrastami, tym co zadziwia a innym razem
szokuje, co czasami mnie boli, czasami nawet złości i - wobec czego tak wiele
razy czuję się po prostu bezsilna.... - ale co także próbuję rozumieć (nie
zawsze akceptować !) i na ile się da - pokochać.
Zapraszam do odwiedzania mojej strony, do lektury oraz
oglądania zamieszczonych na stronie zdjęć. Wszystkie
wpisy poświęcone będą mojej pracy misyjnej oraz życiu Kościoła w Ameryce
Łacińskiej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)